My blog about my house, garden, flowers, what I think about, animals overall life in peace with nature.

And all my passions.


środa, 24 lipca 2013

Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.

Lato, to piękna pora roku, kwitnienie w pełni! Jedne kwiaty zaczynają kwitnąć, inne przekwitają. 
         Staram się latem zbierać kwiaty, które potem suszę i używam  do wianków. Najbardziej lubię wianki z mieszanych kompozycji. Trochę trawy, kwietne owoce, kwiaty. Aby zrobić jeden wianek muszę nasuszyć bardzo dużo roślinek.  Z jednego kosza (zdjęcie poniżej) zostaje garstka suszonych. Wianki, które robię, są pracochłonne, ale takie właśnie lubię, pełna natura! Już kiedyś pokazywałam Wam moje wianuszki tu i tu.
Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.
Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.
 Kwiaty zrywam na polu, łąkach i w moim ogrodzie. Zawsze znajdę coś ciekawego i pięknego, co mogłabym wykorzystać. Natura jest niesamowicie zaskakująca.
Na przykład miniaturowe makówki z przekwitłych maków, czy zauważyliście jakie są przepiękne?
Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.

W spacerach towarzyszą mi moje pieski, są bardzo szczęśliwe, mają nowe zapachy i dużo przestrzeni. W takim towarzystwie zawsze wycieczka jest dużo przyjemniejsza!

Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.

 Zebrane kosze kwiatów suszę na strychu. Materiał, który do tej pory zgromadziłam, powinien mi wystarczyć na kilka wianków, które zamierzam zrobić zimą. Można powiedzieć: zaledwie na kilka wianków! Ale mam nadzieję zebrać jeszcze nieco surowca.

Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.

       Robię też wianki z lawendy, zazwyczaj jednolite z lekkim dodatkiem różyczek, czy innych pojedynczych kwiatów. Lawenda sama w sobie jest ładna, nie potrzebuje wielu dodatków.
W naszym ogrodzie kwitnie dużo lawendy lekarskiej. Drobnej, w kolorze fioletu.
Niedawno wróciłam z hiszpańskich wojaży, w miejscu gdzie byłam rosło pole lawendy. Była to całkiem inna odmiana, o kłosach mięsistych i długich, w kolorze niebieskim. Jej zapach stokrotnie przewyższał zapach mojej lawendy. Nie wiem jaka to odmiana, jest ich dużo. A może to dzięki ostremu, hiszpańskiemu słońcu, jest tak dorodna?
Przywiozłam w bagażu podręcznym sporą jej ilość i uwiłam wianek.


Taką pamiątkę z Hiszpanii powieszę na ścianie w sypialni, jej zapach pomagał mi będzie w przyjemnym śnie.
Ilość jaką przywiozłam była dość wydatna, a jednak nie wystarczyła na cały wianuszek i musiałam wymyślić jakiś dodatek, tu przydały się białe kwiaty krwawnika.
Jeżeli gdzieś zobaczycie takie wianki w sprzedaży, nie dziwcie się ich wysoką ceną. Naprawdę trzeba bardzo dużo tych małych bukiecików, a pojedyncze wiązki lawendy tez są drogie. No i pracy także potrzeba mnóstwo.

Jak powstał lawendowy wianek:

*** do podkładu, koła z liści pałki wodnej lub słomy, przyczepiałam drutem florystycznym małe lawendowe bukieciki,

Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.

 ***  bukieciki należy przywiązywać dość mocno, aby po wysuszeniu, lawenda nie wypadała, dokładam coraz to nowe i nowe...

Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.

***  każdemu przywiązanemu bukietowi, przycinam na krótko łodyżki,

Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.
  
*** na końcu dodaję ozdoby, czyli inne kwiatuszki, kokardki i co tylko na myśl mi przyjdzie. Tu dodałam kwiaty krwawnika i bawełnianą koronkę.

Polne kwiaty i instrukcja , jak zrobic wianek z lawendy.

  Mam nadzieję, że nieco przybliżyłam tajniki plecenia wianków.

                                             ***

I jeszcze jeden drobiazg!
Ufffff! Początkującej blogerce zawsze coś się dzieje. Raz opublikowałam post bez zdjęć, teraz z kolei, niechcący cały usunęłam. Nie potrafiłam odzyskać postu, więc musiałam napisać od nowa! Wybaczcie, jeśli ktoś zaglądał do mnie i dziwił się, że już go nie ma. Bardzo przepraszam.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

Pawanna


wtorek, 2 lipca 2013

Na grzyby by......

Jedną z zalet własnego lasu, chociażby w wersji mini, jest to, że można zbierać grzyby. Nasz las jest dziełem naszych rąk i wraz z jego wzrostem pojawiało się coraz więcej grzybów.
Widok z tarasu na las
 Pierwsze były maślaki – wiadomo rosną w młodnikach, a więc i u nas pojawiły się przy sosenkach (maślak zwyczajny) i modrzewiach (maślak żółty). Niemal w tym samym czasie w okolicy starej lipy zaczęliśmy zbierać podgrzybki, ale nie brunatne, tylko rzadziej spotykane podgrzybki złotawe, równie jednak dobre jak te klasyczne.

Nasz las.
To tajemnicze schody w lesie, prowadzą do......donikąd!










Potem, wraz ze wzrostem brzóz, pojawiły się kozaki, których fachowa nazwa brzmi: koźlarz babka. Niestety, nie mamy koźlarzy czerwonych, a bardzo żałujemy, bo są po prostu piękne. Ale nie tracimy nadziei…
I jeszcze jeden grzyb się u nas pojawił, ale tylko jednego roku. To smardz, niezwykle rzadki i smaczny gatunek, rosnący wiosną (w kwietniu). Czekamy na kolejne, tym bardziej, że w tym roku smardze pokazały się u naszych sąsiadów.
Zapytacie, być może, dlaczego posta o grzybach piszę teraz, a nie jesienią, kiedy to wydawałoby się bardziej naturalne? Otóż, w tym roku, zapewne dzięki wyjątkowo częstym i obfitym deszczom, grzyby pokazały się w naszym lesie już przed miesiącem!

Naprawdę, pierwszego kozaka mój M. znalazł już 29 maja, oczywiście nie posiadając się z zachwytu i obfotografowując go ze wszystkich stron.

Kolejne znajduje regularnie co kilka dni. Paweł jest fanatykiem grzybobrania i zwykle, gdy pojedziemy gdzieś dalej na zbiory, trudno go z lasu wygonić. Nic więc dziwnego, że począwszy od tego 29 maja, codziennie wybiera się na obchód po naszym lasku i raz po raz z dumą mi oświadcza: mamy kolejnego kozaka. W sumie uzbierał już kilkanaście – wszystkie na razie suszymy. Gdy pojawi się większy wysyp, zrobimy marynatkę.




Ale i ja miałam szczęście. Zaraz po powrocie z Anglii,  trafiłam na podgrzybki. Rosły sobie, jak gdyby nigdy nic, pod drzwiami komórki, w której trzymamy rowery. Moje zaskoczenie było tym większe, że nigdy wcześniej w tym miejscu ich nie było.



Podobnie, jak w kolejnym – przy dorodnym klonie.
Tu był ich cały wysyp!
W różnych latach bywało z grzybami bardzo różnie. Raz był ich spory wysyp, innym razem zbiory mieliśmy kiepskie.

W ubiegłym roku postanowiliśmy wspomóc naturę i zakupiliśmy mikoryzę w płynie, a jesienią zaprawiliśmy nią ziemię w lesie. Ciekawe, jaki to da rezultat? Oczywiście, dam Wam znać czy takie wspieranie natury będzie efektywne. My w każdym razie bardzo na to liczymy.
Każdej jesieni wybieramy się także na grzyby do lasu, że tak powiem – „zewnętrznego”. Mamy swoje miejsca, z których na ogół wracamy z ładnymi zbiorami. Niestety, musimy kawałek dojechać, bo w naszym bezpośrednim sąsiedztwie nie ma większych połaci leśnych. Ale jak się lubi grzybobranie i zna się na grzybach, to żaden problem.

Poniżej zdjęcie jednego z wielu mieszkańców naszego lasu.
Muchołówka szara

Taki jestem śliczny!
I Wam pięknych zbiorów życzę

Pawanna

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Treść i zdjęcia umieszczone na blogu są moją własnością, jeżeli będzie inaczej to zaznaczę pochodzenie, a Ciebie proszę o uszanowanie mojej pracy, jeśli chcesz skopiować , to zapytaj mnie o pozwolenie. Dziękuję