Witam wszystkich bardzo serdecznie. Chciałam jeszcze raz podziękować za Wasze dobre serca, za wsparcie podczas mojej rekonwalescencji. Do obecnej chwili listonosz przynosi kartki i upominki od Was. Wszystkie oznaki Waszej dobroci można zobaczyć
TUTAJ .
Dziś chciałam pokazać, jakie drobne prezenty, własnoręcznie robione, przygotowałam dla moich bliskich i przyjaciół. Związane są z latem i zapachem lawendy. Takie drobiazgi możemy też dawać przy różnych okazjach!
W ogrodzie mam bardzo dużo, około 40, dorodnych krzaczków lawendy. Co roku zrywam kwiaty, suszę lub czekam aż będzie można zebrać nasiona. Co za zapach i widok!
Przekwitnięta lawenda.
Zebrane kwiaty starałam się "oskubać" z nasion. To była fajna, odurzająca z zapachu praca. Letnie wieczory szczególnie jej sprzyjały.
Z tak spreparowanej lawendy postanowiłam zrobić jakieś prezenciki. Powstał pomysł z mydełkami.
Mydełka to ekscytujące dzieło, które każdy może zrobić we własnej kuchni. Używając olejów, olejków eterycznych i ekstraktów z roślin, kwiatów, minerałów i przypraw, możemy przygotowywać piękne i pachnące mydło dla siebie i swoich bliskich. To świetny prezent na każdą okazję.
Przepisów na mydło domowej roboty możemy znaleźć wiele. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę odpowiednie hasło. Przepisy głównie opierają się na połączeniu ze sobą różnych olejów roślinnych, wody i sody kaustycznej. Ja jednak chciałam coś prostszego i szybkiego. Znalazłam przepis na Pintereście, polegający na stopieniu końcówek mydeł w jedno i "ulepienie" nowego produktu. Przy tej okazji możemy także świetnie się bawić dodając zapachy, nasiona, kwiaty etc...
Jednak zrobiłam jeszcze inaczej, kupiłam kilka mydeł Dove Sensitive, pokroiłam, stopiłam (w łaźni wodnej, czyli jedno naczynie w drugim) i rozlałam do przygotowanych "domowych form". W formach była już lawenda.
Moja łaźnia:)
Formy.
Jeszcze formy okrągłe ze sztywnych ofertówek zszytych zszywaczem.
W moich mydełkach oprócz lawendy jest miód (od pszczół z mojej wsi), oliwa z oliwek i witamina E. To przepis "na oko" taki jaki najbardziej lubię:) Jak widać powyżej foremki mam różne, wszystko co wpadło mi do głowy. Na dnie ułożyłam koronkę, pomyślałam, że może się odbije... Niestety, nie... Najlepiej wyszedł wzór dziurek po foli bąbelkowej :) Gdybym miała stemple, ech...!
Po wlaniu mydełka trzeba poczekać długi czas aż stężeje. Czasem nawet do trzech tygodni.
Wydrukowałam też swoje projekty lawendowych nalepek (grafikę samej lawendy znalazłam
tutaj).
No i jeszcze trzeba znaleźć czas na pakowanie! To bardzo przyjemna praca :)
Malutkie mydła zapakowałam tak:
Okrągłe zapakowałam w papierki.
Mydła duże zapakowałam w celofan.
Mydełkowy prezent uzupełniają saszetki o różnych kształtach. Wyhaftowałam i wypełniłam je pachnącą lawendą.
Skromne kartki z życzeniami...
i pierwszy prezencik zapakowany!
Jak się Wam podoba mój pomysł na małe co nieco dla miłych mi osób?
Kursik na lawendowe mydełko postanowiłam zgłosić do linkowego party na blogu
DIY.
Zgłaszam je także do zabawy w Art Piaskownicy pt.
Podróże małe i duże - Francja. Wiadomo, że lawenda zawsze kojarzy się nam z Prowansją... czyli z Francją:)
I do
Reni, na zabawę "Handmade Swiętuje"
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i życzę miłych dni.