Kiedyś obiecałem Miłym Czytelniczkom bloga Pawanny (może i
paru Czytelnikom, oby było ich więcej!), że coś jeszcze napiszę. I oto nadarza
się okazja: Szanowna Autorka porzuciła chwilowo swój ogród (i mnie) i udała się
za morze, a ściślej za Kanał (English Chanel), gdzie ma nadzieję podpatrzeć
parę angielskich ogrodów.
A ja, brzydsza część Pawanny, wykorzystuję sytuację i
sprytnie wrzucam swoje parę groszy do Jej bloga.
Jedna z Czytelniczek, Stasia G., zauważyła nie bez racji, że
Ania ostatnimi czasy odpuściła nieco prowadzenie bloga. Fakt, wraz z wiosną
tyle zaczęło się dziać w ogrodzie, że ledwo nadążamy z wykonywaniem założonych
celów (a właściwie ciągle nie nadążamy, bo zadań więcej niż możliwości). Stąd i
trudno pisać na bieżąco. Mam nadzieję, że Ania po powrocie znajdzie chwilę, by
opisać wszystkie zmiany oraz nowe pomysły, które pojawiają nam się niemal
każdego dnia.
Na razie ja ją zastąpię i napiszę, jak zresztą obiecałem, o
kaczuszkach. Ania już jeden wpis na ten temat zrobiła, ale nadszedł przecież
nowy sezon i nastały nowe kaczuszki. I to jak!
Oto, pewnego pięknego dnia na naszym stawie znajdujemy
przepięknego kaczora, który wygląda zupełnie jak domowy, choć naszym zdaniem
jest mieszanką kaczki dzikiej i domowej. Szybko został przez nas nazwany Ziutkiem
i teraz już nawet reaguje na to imię i przylatuje, gdy wybieramy się nad staw z
chlebem i wołamy go. Chyba dzięki niemu ufności nabrały też krzyżówki i razem z
Ziutkiem podpływają, gdy rzucamy chleb.
Ziutek we fraku! |
Ziutek płynie na posiłek |
![]() |
chleb je zarówno Ziutek jak i ryby! |
Ziutek dość szybko poczuł się doskonale w naszej okolicy i
teraz krąży między naszym stawem a stawem sąsiadów. Podobnie jego dzicy kuzyni.
I tu, i tu są podkarmiani. Mało tego,
dzikie kaczki tak się dobrze poczuły, że najpierw zaczęły podlatywać, a nawet
spacerkiem podchodzić, pod dom sąsiadów, a potem także pod nasz dom. Robią to
pod wieczór i czekają aż je nakarmimy. Naprawdę, wierzcie mi, to jest coś
niesamowitego, Nawet nasze psy powoli już je akceptują!
Po posiłku odlot nad staw |
Wczoraj, wykorzystując chwilę ładnej pogody (bo od piątku na
ogół leje deszcz) wybra
łem się nad staw, by nakarmić Ziutka. Siedział na jednym
z dwóch naszych pomostów i natychmiast, gdy mnie zobaczył i usłyszał wołanie,
spłynął na wodę i walczył z rybami o pożywienie. Ale oto, chwilę później, na
wodę spłynęła z wyspy kaczka krzyżówka i to… z całą gromadka małych kaczuszek!
Kacza mama z dziećmi na spacerze |
A więc już się wylęgły. Wydawało mi się, że jest ich siedem,
ale dopiero na zdjęciach (na szczęście zabrałem ze sobą aparat) policzyłem dokładnie:
mamy osiem malutkich kaczuszek z pierwszego gniazda, a teraz czekamy na
następne.
Ciekawe czy to Ziutkowe potomstwo? |
Jak powiedziałem, na pewno są dwie pary kaczek krzyżówek (a może więcej?), które nasza sąsiadka nazwała Romeo i Julia oraz Laura i Filon. Miło patrzeć, jak trzymają się razem w parze i jak kaczor dba o swoją partnerkę.
Jesteśmy pod wrażeniem naszego kaczego przychówku w tym
roku. Może zechcą u nas zostać dłużej, może nawet na zimę?... Pomyśleliśmy, że
trzeba im na wyspie zrobić domek. Idealnie nadaje się do tego ocieplona buda, w
której nasze pieski ani myślały mieszkać. Stoi pusta, więc wkrótce przewieziemy
ją na wyspę.
Trochę zdjęć kwitnących kwiatów nad stawem |
Pozdrawiam serdecznie radosnym kwa-kwa
Paw(eł)
PS. O wszystkich innych ogrodowych wydarzeniach Ania
napisze, jestem pewien, po powrocie z Albionu.