My blog about my house, garden, flowers, what I think about, animals overall life in peace with nature.

And all my passions.


czwartek, 30 stycznia 2020

Sopel lodu

Witam serdecznie.
Soplem lodu nazwałam ostatnią autorską biżuterię mojego wykonania:) W listopadzie na giełdzie kamieni zakupiłam kilka sztuk minerałów, kamieni półszlachetnych, oczywiście z myślą przeobrażenia ich w biżuterię. Oczy mi pałały, nie wiedziałam gdzie zwrócić wzrok, tyle piękna było wokoło. Oprócz darów natury można było kupić też liczne precjoza. Następna giełda w marcu.

Z kupionego kryształu górskiego w kształcie dużego sopla zrobiłam wisiorek. Kryształ górski jest z Madagaskaru, a kolor jego to błyszcząca biel z nutką przezroczystości.
Niestety zdjęcia nie pokazują prawdziwej jego natury. Wyszedł w całkiem innym kolorze.


Oplotłam kryształ srebrnym drucikiem. Właściwie posrebrzanym drucikiem. Zrobiłam kulkę - niby różę i tak powstał sopel lodu, w moim przekonaniu oczywiście:)

Aby moje dzieło było dokończone, dorobiłam też kolczyki. Na zasadzie plątania oczywiście zabezpieczyłam kamyki, abym mogła je zawiesić na biglach.


I mam komplet:)

Sopel lodu, jak przystało na zimny miesiąc styczeń, wpisuje się (według mnie) do zabawy u Reni.
"12 prac rękodzielniczek" to nowa zabawa u Reni zapowiedziana na ten rok.
Mam nadzieję, że sopel zaakceptuje nasza kierowniczka Renia:)

Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze pod ostatnim postem.

sobota, 25 stycznia 2020

Czy to zima czy wiosna...

Witam serdecznie.
To mój pierwszy post w nowym roku. Myślę, że 2020 będzie dużo lepszym rokiem niż poprzedni, czego Wam i sobie życzę.
Dziś zabieram Was na spacer nad staw. Pogoda tego dnia dopisuje, świeci słoneczko i jest ciepło. Nie wiem jak to dalej będzie z naszą zimą, bo w tej chwili chyba mamy wiosnę. Krzew kaliny wonnej kwitnie u mnie bez przerwy od listopada, a przecież ta roślina zwyczajowo zaczyna kwitnąć w marcu. O oczarze już nic nie mówię, bo to styczniowe kwiaty.

Oczar
Kalina wonna

Na spacerek idziemy z moimi pupilami, taka wyprawa jest dla nich normalnym rytmem dziennym. Zabierają ze sobą jabłka, które po drodze zjadają. W ciągu tygodnia kupujemy trzy kilogramy.
Śmieszne jest to, że pilnują tych jabłek jakby nie wiem co, powarkując na siebie z lekka. Później zamieniają się tymi jabłkami i zabawa trwa:) Jabłka oczywiście są zjadane w szybkim tempie.



Idziemy dalej, do lasu.

Mijamy schowany pod rozrośniętymi konarami świerku domek dla owadów. Nadal mieszkają w nim nasze pszczółki murarki. Oprócz nich są i inne owady i nie należące do ich rodziny... myszy. Nasze psy strasznie reagują na ich obecność, drapiąc, szczekając i wąchając. Mam nadzieję, że w ten sposób wypędzają je z tak miłego i ustronnego miejsca.

Na powyższym zdjęciu jest róża Louis Odieur, która i zimą pokazuje swoje uroki w postaci czerwonych owoców.
Dąb Piotruś
Las jest widny, gołe drzewa bez liści też mają swój urok. W dali widać staw.
Na tym dębie jest domek naszego Wiewiórka, nie jest on zamieszkały, Wiewiórek zginął pod kołami samochodu. Niepotrzebnie biegał po jezdni. O Wiewiórku pisałam TUTAJ

Dochodzimy do łąki nad stawem, ulubionego miejsca igraszek naszych psów. Podczas zabawy najmłodszy Cykor piszczy zapamiętale. Boi się wielkości i siły Reksa, ale mimo wszystko zabawa jest najważniejsza.

Reks, Luna, Cykorek

A nad stawem spokój i cisza. Słoneczko przygrzewa, tylko marzyć...
W kontemplacji nad stawem pomaga mi taka oto dziwna ławka zrobiona z dwóch krzesełek ustawionych na wodnym przepuście. Krzesełka mają zepsute nogi, a na przepuście nie chwieją się. Jestem z tego dumna, tylko mój syn mówi, że to wygląda jak "pod mostem u kloszarda":) Na pewno piękne to nie jest, ale spełnia swoją rolę i nic nie zostało wyrzucone. To takie robienie z niczego COŚ. Mój ogród jest siedliskiem, nie jest na pokaz, więc akceptuję "kloszardową"  ławkę:)





W oddali, na molo stoi "rakieta". I znów mój recyklingowy pomysł. Jest to rzecz bardzo potrzebna, zrobiona z solidnego kawiarnianego parasola. To konstrukcja podtrzymująca i wysuwająca do przodu wąż z wodą. W ten sposób zimową porą napowietrzamy staw, żeby nasze ryby nie podusiły się pod lodem. Im wyżej jest wąż i im dalej wysunięty w staw, tym większa powstaje powierzchnia niezamarzania, a ryby mają się dobrze. 
Taką jestem wspaniałą racjonalizatorką!



Na zakończenie spaceru - kwitnąca jasnota plamista. Ma listki białozielone i pięknie się rozrasta. U mnie jest jej dużo, zadarnia mi takie miejsca, w których inne kwiatki by nie urosły. Poza tym jest roślinką zimozieloną i bardzo odporną na warunki atmosferyczne. Zachęcam do jej posadzenia np. na skalniaku.
Dziękuję za miły spacer i do następnego spotkania!
Przesyłam serdeczności,
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Treść i zdjęcia umieszczone na blogu są moją własnością, jeżeli będzie inaczej to zaznaczę pochodzenie, a Ciebie proszę o uszanowanie mojej pracy, jeśli chcesz skopiować , to zapytaj mnie o pozwolenie. Dziękuję