Witam wszystkich serdecznie. Długo mnie nie było, wiadomo: wakacje i czas lenistwa :)
Mimo tego gorąca i wakacyjnego spowolnienia w naszych krzakach zawsze się coś dzieje. Są przyjazne każdemu stworzeniu.
Mamy nowe pokolenie wiewiórek. Uczą się skakać po świerkach i denerwują tym nasze psy. Jedną wesołą zauważyłam na starej studni. Futerko jej jest takie świeże i bardzo rude.
Z kolei na tarasie zamieszkała ropuszka. Hmmmm,... raczej ropucha :) Jej ciało jest naprawdę pokaźnych rozmiarów! To prawdziwa piękność. Wieczorami wychodzi na polowania.
Stare osobniki są przywiązane do miejsca. Mają dobrą orientację w przestrzeni i po polowaniu wracają do swojej kryjówki. Nasza ropucha też tak robi :)
Któregoś dnia wyszła na polowanie trochę wcześniej, chyba widziała latające trzmiele. Trzmiele zrobiły sobie gniazdo między cegłami, którymi jest obmurowany dom. Już od czerwca są bardzo pracowite, bzykają i bzykają:) Ropucha właśnie zamierzała posilić się tymi owadami, wyczekiwała na nie, ale.... zmroził ją wzrok naszej suczki Luny. Obie na siebie patrzyły jak wryte i żadna się nie poruszyła.
Lunka wbiła wzrok w ropuchę, a ropucha nawet nie mrugnęła:) Taki bezruch trwał długi czas. Lunka dała spokój:)
Jeszcze dwa słowa o trzmielach, które u nas zamieszkały. Jak pisałam wyżej, są od połowy czerwca. Stale się kręcą i denerwują nasze psy. Tylko Luna ze stoickim spokojem pilnuje tej dziurki i z uwagą obserwuje ich pracę. Mamy z nią spokój, waruje przy gnieździe od rana do wieczora. Trzmiele nic sobie z tego nie robią, wytrwale pracują znosząc pyłek do dziurki. Więcej o bardzo ciekawym życiu trzmieli można przeczytać
TUTAJ, polecam Wam ten artykuł.
Z kolei pod jałowcem osiedliła się rodzinka jeży. Więcej o tej rodzince napiszę następnym razem:)
Nad stawem z kwiatka na kwiatek z liścia na liść skaczą kokoszki wodne (inaczej kurki wodne).
Jest także zimorodek, ale tego pięknego ptaka chyba nie sposób dobrze sfotografować bez profesjonalnego, bardzo drogiego sprzętu! I bez niezwykłej cierpliwości.
Wśród wiadomości o zwierzętach zamieszkujących nasze krzaki nie może zabraknąć opowieści o kotku. Mamy małego kotka!
Któregoś dnia znaleźliśmy go siedzącego na czereśni, z przerażeniem spoglądał na nas i na psy. Skąd się wziął, nie wiemy. Nikt w okolicy nie miał ostatnio kociego przychówku, więc to pewnie, jak niestety bywa u nas na wsi, kolejny podrzutek. Przez trzy dni karmiliśmy go mlekiem i karmą dla kocich juniorów, lecz nie udało nam się go złapać. Maluszek był tak płochliwy i szybki, że nie było sposobu. Przy tym jednak bardzo garnął się do ludzi. Gdy siedzieliśmy na tarasie, podbiegał w pobliże. Aż któregoś dnia podczas karmienia, mąż złapał kociątko, wsadził do klatki dla ptaków. Maluch nawet zbyt się nie bronił. Pojechał do domu moich dzieci. Był u weterynarza, okazało się, że to dwumiesięczny, zdrowy chłopiec.
Zawładnął sercami domowników. Jest uroczym kocim dzidziusiem, upodobał sobie moją wnusię i traktuje ją jak mamę. Zasypia w nią wtulony.
Lemi, tak się nazywa koci chłopiec, jest bardzo czystym i pojętnym zwierzątkiem. Rozkochał w sobie wszystkich!
To tyle doniesień z moich krzaków. Mam nadzieję, że pogoda dopisze do końca wakacji i wszyscy wrócimy wypoczęci do swoich obowiązków.
Pozdrawiam serdecznie,